Zaliczona selekcja do wojsk specjalnych (2021)

W styczniu przyszło mi poprowadzić jedno z bardziej wymagających pod względem kondycyjnym szkoleń.
Tym razem uczestnikiem był kandydat do jednej z jednostek specjalnych (na jego prośbę nie podaję imienia).
Nastąpiło standardowe uprzedzenie z mojej strony: “Nie jestem specem od selekcji, zgłoś się raczej do Zachara”.

Okazało się, że u Zachara już był. Mimo wszystko chciał jeszcze raz przećwiczyć nawigację z mapą i kompasem.
Jak sam tłumaczył, chciałby, żeby ktoś z doświadczeniem wytknął mu błędy jakie popełnia. Oczekiwał indywidualnego podejścia.

Jako obszar działania wybraliśmy Góry Opawskie

Uczestnik szkolenia radził sobie świetnie. Bez problemu odnalazł ukryte w lesie ruiny dawnej leśniczówki, mając do dyspozycji jedynie kompas i mapę. Jedyną kwestią, nad którą musieliśmy popracować, było płynne przechodzenie od podążania w kierunku celu widocznego w oddali do nawigacji za pomocą kompasu. To główna trudność różniąca nawigację w zwykłym lesie od tej prowadzonej w górach. Na równinach działamy bowiem w jednej płaszczyźnie, w górach dochodzi do tego przemieszczanie się w pionie. Cel, który jeszcze przed chwilą był doskonale widoczny, może nagle zniknąć z oczu. Dlatego tak ważne jest ciągłe obserwowanie punktu docelowego i płynne przechodzenie do nawigacji za pomocą kompasu w momencie, gdy cel znika nam z pola widzenia.

Żeby dobrze zrozumieć, że prosto nie znaczy najszybciej, postanowiliśmy wyznaczyć azymut na wieżę znajdującą się na Biskupiej Kopie, zejść ze Srebrnej, a następnie wejść na Biskupią w linii prostej, bez korzystania ze szlaków.

Uczestnik zaskoczył mnie świetnym przygotowaniem kondycyjnym. Zdobyliśmy dwa szczyty górskie, jeden po drugim, metodą na azymut, “na strzałę”, bez trawersowania zboczy, w zawalonym śniegiem terenie poza szlakami, gdzie w międzyczasie wypadła prosto na nas wataha dzików. Szczęśliwie skończyło się tylko na zmierzeniu nas wzrokiem przez wielkiego odyńca.

Chwilę wytchnienia zapewnił nam schron znajdujący się na szczycie Srebrnej Kopy

Uczestnik, pomimo ciężkiego plecaka i śniegu sięgającego miejscami do kolan, narzucił tak duże tempo marszu, że pierwszy raz w życiu ledwo nadążyłem za własnym kursantem. Pomyślałem, że ukończenie selekcji ma już w kieszeni.

Kilka tygodni później otrzymałem taką wiadomość:

Cześć Kajetan, widziałem Twój post na temat naszego wspólnego szkolenia- bardzo miłe słowa, dziękuję.
Efekty końcowe takie jakich oczekiwałem. To co wspólnie przerabialiśmy przydało mi się , aczkolwiek nie mogę pisać o szczegółach.
Pozdrawiam i czołgiem 🙂